Skrzywił się. – Można się było spodziewać, że wyskoczy jak diabeł z pudełka, kiedy
morderca bliźniaczek znowu zaatakuje. Może morderca uderzył, bo wie, że Bentz tu jest. Może chce go wkurzyć i z niego zadrwić. – Jasne, bo tak działają seryjni. – Dawn zirytowała się wyraźnie. Bledsoe tak działał na ludzi. – Zaraz powiesz, że to Bentz załatwił siostry Springer. – Nieee. To sukinsyn, ale nie zabójca. Chociaż dzieciak Valdezów... Bentz go załatwił. – To był wypadek – żachnęła się Dawn. – To cios poniżej pasa, nawet jak na ciebie. – Po prostu nie lubię zbiegów okoliczności. – Bledsoe podniósł ręce na znak, że się poddaje. – Mówię tylko... – Zadzwonił jego telefon i odszedł z komórką przy uchu. – Dupek. – Dawn odprowadzała go wzrokiem, szukając w torebce paczki marlboro lights. – Nie wiedziałem, że jesteś fanką Bentza. Spojrzała na Hayesa. – Fanką? Nie. To rzeczywiście świnia. Ale Bledsoe? – Wyjęła nową paczkę. – W piekle mają dla takich specjalne kotły. Na godzinę przed zachodem słońca Bentz pojechał do Santa Monica, miejscowości, która pojawiała się w każdej rozmowie i która stanowiła część jego życia z Jennifer. Bardzo ważną część, zważywszy, że tutaj kochali się po raz pierwszy przed ślubem. Czy to dlatego Jennifer tak sobie upodobała nadmorskie miasteczko? A może się oszukiwał? Znalazł wolne miejsce, zaparkował i już miał wysiąść, gdy jego uwagę zwróciła laska na tylnym siedzeniu. Ponieważ pościg za Jennifer w San Juan Capistrano sprawił, że ból w nodze się spotęgował, wziął ją i ruszył nad morze. Minął łuk wznoszący się nad wejściem na długie molo. Nie było jeszcze ciemno, ale nad wodą już płonęły neony wesołego miasteczka. Górska kolejka wzbijała się w niebo, górowała nad karuzelami. Okrzyki pasażerów zagłuszały hałas maszynerii. Nieco dalej kręciło się powoli wielkie koło, diabelski młyn, a pasażerowie podziwiali widok z lotu ptaka: plażę i promenadę. Rick patrzył na feerię świateł nad oceanem. Ile razy przyjeżdżali tu we trójkę, on, Jennifer i Kristi? Ile razy byli z małą w oceanarium? Zajadali hot dogi? Spacerowali boso po plaży? Poczuł ucisk w żołądku. Przypomniał sobie, że czasami przyjeżdżali tu z żoną wieczorem bez córki. Spacerowali po molo, wdychali słony zapach oceanu, wstępowali na drinka do jednego z barów przy plaży. A ona mimo to spotykała się tu z Jamesem. Wrócił do teraźniejszości, rozluźnił napięte barki i postanowił przejść się wzdłuż plaży. Myślami błądził w przeszłości. Ból w nodze nie przeszkodzi mu w wędrówce po piasku i wspomnieniach. Wstąpił na kolację do jaskrawo udekorowanej kubańskiej knajpki, takiej samej od lat. Kwadratowe stoliki ustawiono ciasno w niedużej sali, wśród palm, ciszę wypełniała głośna karaibska muzyka. Miał szczęście, mimo tłoku udało mu się zdobyć stolik przy oknie i mógł podziwiać zachód słońca przez szklaną taflę. Akurat tego dnia słońce się nie popisało, nadciągająca mgła zasłaniała horyzont, sprawiała, że morze zlewało się z niebem. Spacerowicze na molo i plaży przyspieszali kroku. Byli tu kilka razy z Jennifer, raz nawet świętowali tu jej urodziny, ale wspomnienie było blade i nie starał się go ożywić. Zastanawiał się, czy przychodziła tu z Jamesem, chociaż to nieważne. Już nie. Przed laty bardzo go zranili tym romansem. Za drugim razem bolało już mniej. Podświadomie się tego spodziewał i ukrył się w emocjonalnym pancerzu czy jak to tam nazywają. Więc co z kobietą w srebrnym chevrolecie? Jakim cudem go odnalazła? A może nie? Może to on widzi więcej, niż dzieje się w rzeczywistości? Może to tylko figle jego wyobraźni, efekt obecnego stresu. Może kobieta była do niej tylko podobna, a on dośpiewał sobie resztę. Odwala ci, szeptał zdrowy rozsądek, co denerwowało go jeszcze bardziej, bo dałby sobie rękę uciąć, że właśnie o to chodziło autorowi całej tej wymyślnej intrygi. Zamówił zupę z czarnej fasoli i wieprzowinę z rusztu. I jedno, i drugie było równie dobre albo nawet lepsze, niż pamiętał. Zupa była ostra, wieprzowina soczysta, wspomnienia gorzkosłodkie. Zapadł zmrok, zapłonęły latarnie. Szedł po molo wsparty na lasce. Zerknął na karuzelę, bez zainteresowania, bo też nikła we mgle. Cały czas myślał o kobiecie w srebrnym wozie,