W chwilę później jechali na gniadym koniu przez las. Alec posadził Becky przed sobą
i objął ją mocno w pasie. Pragnąc, żeby zapomniała o okropnych przeżyciach, zabawiał ją rozmową o zdobytej fortunie. - Ładny koń. - Becky poklepała wierzchowca po grzbiecie. - Jak go nazwiesz? - Jak ci się tylko spodoba. Ciekawe, co powiesz na widok mojego nowego powozu! Wygrałem też dla ciebie mnóstwo różnych wspaniałych rzeczy. Kolczyki z szafirami, zamek we Francji, udziały w statku handlowym, plantację herbaty w Indiach Wschodnich... - Alec, ktoś nadjeżdża! - szepnęła zaniepokojona. Koń nadstawił szpiczaste uszy. Alec spojrzał przed siebie. Gdy tylko zjechali z zarośniętej chwastami ścieżki, ujrzał przed sobą Nieludowa wraz z dwudziestoma dragonami, którzy nadjeżdżali pospiesznie głównym traktem. Zatrzymali się na jego widok. - To rosyjski agent, moja droga, pan Nieludow. Jeszcze ci o nim nie zdążyłem powiedzieć. Zabroniłem mu za mną jechać. Widzę, że jednak mnie nie posłuchał... - Gdzie jest Kurkow?! - krzyknął Nieludow. - Nie żyje. - I Alec zwięźle wyjaśnił, co zaszło. Nieludow spojrzał na niego z niespodziewanym szacunkiem. - Zabił pan wszystkich Kozaków? Dragoni wymienili zdumione spojrzenia i zaczęli szeptać między sobą. - Lady Campion zdołała umknąć. Tamtą drogą. - Alec wskazał na główny trakt. - Prócz tego, że była wspólniczką porwania, mogła też coś wiedzieć o spisku Kurkowa, sądząc z zaufania, jakim ją obdarzał. - Później pana wypytam o szczegóły jego śmierci. - Jak pan sobie życzy. Nieludow dał znak dragonom, którzy ruszyli w pogoń za Evą. Gdy Alec i Becky powrócili do splądrowanej willi, zastali tam Westlanda i Lievena oczekujących na nich z niepokojem. Wszyscy otoczyli ich kołem, przejęci i podnieceni. Byli tam również Drax i Parthenia, reszta dragonów, a także kilku miejscowych konstabli. - Odbił ją pan! - wykrzyknął ambasador, całując dłoń Becky, nim jeszcze zdążyła zsiąść z konia. - Och, moja droga, bez pani pomocy nigdy nie zdołalibyśmy domyślić się perfidii Kurkowa! Wraz z lordem Alekiem oddała pani naszemu carowi wielką przysługę. A mogę zdradzić, że car o przysługach nie zapomina. - Proszę mi pozwolić, Lieven. Chcę przeprosić naszą uroczą młodą damę - oświadczył wobec wszystkich książę Westland, po czym pomógł Becky zsiąść z konia i skłonił się jej głęboko. - Droga pani, czy mogę liczyć na wybaczenie? Moi słudzy powinni byli tamtego fatalnego dnia wprowadzić panią do mnie. Poznałbym wtedy prawdę o Kurkowie. A tymczasem uwierzyłem jego kłamstwom. - Wasza wysokość nie musi mnie przepraszać. - Ależ jak najbardziej! Pana również nie doceniłem, Knight. Tak często współpracując z księciem Robertem, powinienem był inaczej o panu myśleć. Uratował nas pan od wielkiego nieszczęścia. - I nie tylko od niego - dodała Parthenia, całując Becky lekko w policzek. - Dziękuję wam obydwojgu. - Zwróciła się do Becky. - Wszyscy jesteśmy pani dłużnikami, moja tajemnicza Abby, ale nikt nie zawdzięcza pani więcej! Becky zaczerwieniła się na wieść, że jej podstęp został odkryty, lecz Parthenia najwyraźniej nie miała go jej za złe. - Dziękuję za odwagę, z jaką ujawniła pani nikczemność Michaiła. I pomyśleć, że o mało nie zostałam jego żoną! Becky odwzajemniła jej nieśmiało uśmiech, a Parthenia ucałowała ją jeszcze raz, po siostrzanemu, w policzek. Zaniemówiła na widok śladu po smagnięciu szpicrutą. - Och, co się pani stało?! Proszę się nie martwić, to na pewno zniknie przed jutrzejszym balem zwycięzców. - Bal zwycięzców? - Tak. I proszę sobie zapamiętać, że gdy będzie pani wchodzić w wielki świat, nikt nie będzie tam pani gorliwiej lansować niż niejaka lady Draxinger - wyszeptała jej wprost do ucha.