Zawróciła, obeszła wolno pokój, nagle mijając Lizzie,
zmarszczyła brwi i wybiegła na klatkę schodową. Lizzie usłyszała zgrzyt metalu. - O Boże! - dobiegł ją głos Clare. - Co się stało? - Podeszła szybko do drzwi. Bramka windy była otwarta. Przy odsłoniętym szybie stała Clare. - Niech pani sama zobaczy. Lizzie serce skoczyło do gardła. Wyszła na klatkę i na widok zszokowanej twarzy Clare obleciał ją jeszcze większy strach. - Proszę spojrzeć - namawiała ją Clare. - Tylko ostrożnie. Lizzie zbliżyła się do ciemnego, pustego szybu windy, uchwyciła się rączki żelaznej bramki, już bez kłódki, i pochyliła ostrożnie nad krawędzią. Pchnięcie w plecy było gwałtowne i zdecydowane. Krzyknęła. Tracąc grunt pod nogami, poczuła przypływ paniki, a jednocześnie zastrzyk adrenaliny na tyle skuteczny, że resztką sił uczepiła się bramki. Kolejne pchnięcie, tym razem w ramiona. - Boże! Co pani robi!? - Pomagam. - Clare zaczęła odczepiać palce Lizzie od bramki. - Clare, nie! Złapała napastniczkę za rękę i wykręciła ją, aż Clare zawyła z bólu. Przez chwilę Lizzie myślała, że wygra, ale nagle Clare się wyrwała, a ona sama zawisła całym ciężąrem na bramce, rozciągając harmonijkę. Prawa noga straciła punkt oparcia i teraz Lizzie trzymała się tylko na rękach. - Clare, na miłość boską, pomóż! - Przecież mówiłam. Właśnie ci pomagam. Clare dźwignęła bramkę do pionu, przytrzaskując palce Lizzie wczepione w harmonijkę. - Jeszcze tylko raz - powiedziała, nie bacząc na krzyk ofiary. I rzeczywiście pchnęła jeszcze raz. Lizzie runęła w ciemność, daremnie szukając na ścianie punktu oparcia dla poranionych palców. Nagle zawadziła nogą o coś twardego, szorstkiego i spadła na dach windy dwa piętra niżej, tracąc przytomność. 99 - Parry mówi, że jej tam nie ma - rzekł Novak, odkładając telefon. - Wierzysz mu? - Chyba tak. Sam nie wiem. - Usiadł na sofie. - Nie odpowiedziałeś na moje pytanie w sprawie Shipley. Czemu miałoby ją interesować, że ktoś włamuje się do twojego kompa? Allbeury zwlekał z odpowiedzią częściowo dla dobra Novaka. Ale także dlatego, że coś innego przyszło mu nagle do głowy. - Shipley mogłoby to obchodzić z kilku przyczyn