mi się, że nie masz o co się martwić. Twój tata cię kocha,
tak jak ty jego. Znajdziecie sposób, by do siebie dotrzeć. - Właśnie - mruknęła Shey i klepnęła Parker przyjaźnie. - Cieszę się, że wreszcie doszłaś do takich wniosków. - Długo to trwało - przyznała Parker. - Ale mam już serdecznie dość. - Możemy ci jakoś pomóc? - zapytała Cara. - Nie, ale dzięki za dobre chęci. Wiele dla mnie znaczycie, wiecie o tym, prawda? - Jej oczy zaszły mgłą. Wyglądała tak, jakby zaraz miała się rozpłakać. O nie, tylko nie to, modliła się w duchu Shey. Kompletnie nie radziła sobie w takich sytuacjach. Choć bardzo by chciała, nie potrafiłaby pocieszyć przyjaciółki, a samo poklepywanie po ramieniu to jeszcze za mało. - Ty dla nas też - powiedziała Cara. Przyjaciółki się wzruszyły. - Dacie sobie dziś radę beze mnie? - zmieniła temat Parker. - Jasne, nie przejmuj się - zapewniła Shey. - Poza tym będzie jeszcze Shelly. Jest rewelacyjna. - Nie jesteś zła, że przyjęłyśmy ją, nie pytając cię o zdanie? - No co ty! Mam do was pełne zaufanie. No to zabieraj się stąd, a ja umawiam ci Tannera. - Dzięki jeszcze raz - wyszeptała Parker i ruszyła do wyjścia. Cara szybko wróciła do księgarni. Shey popatrzyła na telefon. Obiecała, że zadzwoni do Tannera. Czemu po prostu nie dała Parker jego numeru? Przecież przyjaciółka mogła sama zadzwonić. Ja chyba całkiem zwariowałam, nie widzę innego wytłumaczenia, pomyślała Shey. Wybrała numer i odetchnęła lżej, kiedy telefon odebrał jeden z goryli Tannera. Domyślała się, że to Emil. - Przekaż księciu, że ma dziś spotkanie z Parker. W jej mieszkaniu o jedenastej. - A kto mówi? - zapytał Emil. - Shey. - Poczekaj chwilę. Tanner przykazał, by natychmiast go zbudzić, jeśli zadzwonisz. Chce z tobą rozmawiać. - Nic z tego. Dzwonię tylko po to, by przekazać wiadomość. - Ale... - zaczął Emil. Shey rozłączyła się, zanim zdążył powiedzieć coś więcej. Tanner był ostatnią osobą, z którą chciałaby teraz rozmawiać. Po chwili rozległ się dzwonek telefonu, a serce Shey podeszło do gardła. Odetchnęła głęboko, by się uspokoić i podniosła słuchawkę. Na szczęście to nie Tanner, a bardzo zdenerwowany Jace O'Donnell. Szukał Parker. - ...była bez samochodu. Nie poczekała na dzieci ani na gofry! - wyrzucił z siebie. Shey nie miała zielonego pojęcia, czemu te gofry były dla niego takie ważne, ale nie zamierzała zdradzać, gdzie jest Parker. W razie czego Parker sama znajdzie Jace'a. Jednak w jego głosie było coś, co ją tknęło. On wcale nie martwił